Ginger ur. 16.05.2010 - sp.10.10.2018.... To najtrudniejszy tekst jaki kiedykolwiek pisałem na tej stronie. Nasza ukochana Ginger od kilku dni hasa już po Kocich Łąkach wieczności... już ją nic nie boli... już nie jest smutna. Odnalazła tam Artusia, Misię i opowiada im co stracili...
Gdy rok temu pojawiły się problemy z ostatnią ciążą dowiedzieliśmy że zapadł wyrok. Można było Ginger unieszczęśliwić dietą, izolacją i kilka miesięcy przedłużyć jej życie - ale to nie byłoby jej życie... Do ostatnich dni żyła pełnią siebie, zawsze przy moim śniadaniu z wyciągniętą łapką "ej Ty nie widzisz mnie...", zawsze blisko, zawsze kochana i jedyna taka... Jeszcze miesiąc temu, żegnając się w świetnej kondycji z kocimi wystawami, które po prostu lubiła i na których zawsze była gwiazdą, zdobyła we Wrocławiu łącznie 4 Bis-y. 4 ostatnie pucharki w jej wielkiej kolekcji nagród i wyróżnień... Ale nie za laury, nagrody i tytuły kochaliśmy Ginger. Kochaliśmy ją za to jaka była, za wszystko co robiła i zrobiła...Zostaje nam dużo kotów, naprawdę kochanych i pięknych - ale w domu powstała duża pustka... Gigner zasnęła przy nas, do końca pod naszą opieką i z naszą miłością... pozostały tysiące wspomnień, zdjęć i opowieści... boli...